Ostatnie tygodnie były niezwykle emocjonujące i wyczerpujące. Tyle nowych rzeczy trzeba zapamiętać. Chociaż głównie tylko zasady, zasady  albo te… regulaminy- bardzo trudne słowo zresztą.

Kluczyk do szafki w szatni wije się w ręku jak wąż i za nic nie chce wejść do zamka. Na głowę spada nam trampek kolegi, z którym sąsiadujemy w „przebieralni”. Maseczka ginie w czeluściach plecaka, a na dodatek wszyscy nas poganiają. Jak w wierszyku, który znamy z przedszkola:

 

„Szybko, zbudź się, szybko, wstawaj!
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko, zęby myj i ręce!
Szybko, światło gaś w łazience!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, szybko, bez hałasu!
Szybko, szybko, nie ma czasu!”

 

Można dostać zawrotu głowy. Czuję się jakbym startował w wyścigach.

Dobrze, że przynajmniej poznaję swoją Panią, z którą codziennie ćwiczymy kondycję, wchodząc na drugie piętro do sali i to z obciążeniem. Ciekawe zresztą komu idzie lepiej, nam czy Pani?

Jeśli jednak myślicie, że na tym ćwiczenia się kończą, to cóż… mylicie się. Potem trenujemy ręce- kreślimy szlaczki, wzorki, zawijasy i nasze główki. Uff, co za męczarnia. Czy to w ogóle legalne?

Pod koniec dnia jestem wyczerpany- chociaż na przerwie, gdy bawimy się w ananasa, tego nie widać 🙂

 

                                                                                                                            Uczeń klasy I d

 

PS Nasza Pani mówi, że czeka na moment, kiedy oprócz rąk i głowy, zabolą nas języki. Hmm…

 

PS Na fotkach jest moja klasa- fajna klasa. Jak widać na rysunkach, tęsknimy za wakacjami